czwartek, 29 stycznia 2015

Prolog.

Czas.

Gdy istniał tylko Czas, przed narodzinami wszechświata, bardzo mu się nudziło. Stworzył więc gwiazdy i planety. Wszystko było uporządkowane, piękne, działało według pewnych prawd. Lecz było też przewidywalne, jak wszystko, co uwarunkowane jest zasadami. Oglądanie wszechświata szybko przestało być zabawne. Czas stworzył więc Życie.
Wybrał pewną małą planetkę, krążącą dookoła małej gwiazdy, w małej galaktyce.
Czas nade wszystko cenił zasady. Życie więc musiało się do nich stosować. Miało jądro komórkowe, rybosomy, kody genetyczne. Lecz było takie przewidywalne! 
Pomyślał więc, aby Życie się rozeszło. Powoli sklejał malutkie komórki tworząc Organizmy. One też były przewidywalne, ale w pewien sposób podobne do Czasu. Lubiły działać według pewnych praw.
Pozwolił Życiu ewoluować według własnych upodobań. Obserwował przez chwilę, jak wszystko się zmienia. Było coraz mniej proste do przewidzenia. Niektóre Organizmy zaczęły wykształcać uczucia. To fascynowało Czas. W pewnym momencie skupił się już tylko na jednym ze swoich dzieci, na Człowieku.
Był on najbardziej bezwzględnym i najmniej przewidywalnym z Organizmów. W ciągu zaledwie paru chwil zdążył zejść z drzew i stworzyć cywilizację. A najciekawszą rzeczą było to, że nauczył się zabijać dla miłości.
Czas od razu pokochał Człowieka. Ludzie dostarczali mu tyle rozrywki. Tworzył im bogów, potwory i różne kreatury wyłącznie z ich wyobrażeń. Mieszkańcy Ziemi bali się, wariowali, umierali. Na pewno nie pozwalali Czasowi się nudzić. 
Jednak ich powtarzalność była taka frustrująca!
Przez tysiące lat popełniali te same błędy.
I nawet jeśli myśleli bardzo skomplikowanie, a Czas nie mógł tego pojąć, nie miał jednej osoby, na której mógł się skupić. Zazdrościł Ludziom emocjonalnych więzi z innymi.
Tak więc postanowił stworzyć swojego własnego Człowieka. Musiał być wyjątkowy, to oczywiste. Czas dał mu właściwie wszystkie swoje moce sprawcze. Nie tak od razu, jego Człowiek musiał się wysilić. 
Stworzył kogoś na własne podobieństwo. Ludzką wersję Czasu. 
A jako że nie lubił prostych rzeczy Nowy Czas musiał być kobietą.
To tak jakby zszedł na Ziemię pod jej postacią.
Jego jedyna, prawdziwa córka.
Dał jej na imię Klara.

2 komentarze:

  1. Jejku, jakie to bylo sliczne. Idealny prolog.
    Hmmm, prawdziwa corka czasu o imieniu Klara. Zapowiada sie niezwykle fascynujace i nietuzinkowe opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo, zwłaszcza, że prologu obawiałam się najbardziej. Nie lubię ich pisać, są bardzo nieprzyjemne, jednak tym razem musiałam zrobić wyjątek. Wytłumaczenie tego wszystkie w toku opowiadania byłoby niewykonalne.

    OdpowiedzUsuń